Patologiczne posłużenie się kontuzjowanym zawodnikiem przez Zagłębie Sosnowiec

Zagłębie Sosnowiec w miniony weekend wygrało swoje spotkanie i na pewno wszyscy kibice drużyny ze Stadionu Ludowego są z tego zadowoleni. Jednak martwić może fakt, że w tak oczywisty sposób ich klub kpi sobie z czegoś, co w założeniu ma poprawić poziom piłkarski w naszym kraju.
Kibice, którzy dokładnie śledzą sytuacje kadrową zespołu z Sosnowca przed meczem mogli się uśmiechnąć, bowiem po przerwie spowodowanej kontuzją odniesioną 21 stycznia tego roku, podczas meczu sparingowego do gry wrócił Kacper Smoleń. I był to nie byle jaki powrót, bo prosto do pierwszego składu Zagłębia. Młody zawodnik odniósł bardzo poważną kontuzję w momencie, gdy zaczynał na dobre wchodzić do składu 1 drużyny. Diagnoza była najgorsza z możliwych – uszkodzone więzadła i obowiązkowa operacja, a następnie przynajmniej półroczna przerwa. Choć jak się okazało do gry wrócił jednak wcześniej. Czy aby na pewno?
W meczu z Sandecją Smoleń dostał zmianę już w 1 minucie meczu. Najpewniej nie było to spowodowane słabą dyspozycją w tym meczu, ponieważ 19-latek nawet dobrze się nie przeszedł po boisku, a już musiał schodzić. Na boisku pojawił się etatowy zawodnik Szymon Sobczak, który nawet tego dnia wpisał się na listę strzelców. Niektórzy mogli być w szoku skąd taka zmiana i dlaczego trener Skowronek zdecydował się wykorzystać ją już na początku meczu. Wtem pomóc nam może pewne polskie powiedzenie, a mianowicie – „Jak nie wiesz o co chodzi – to chodzi o pieniądze”. Tak też jest tym razem.
Portal weszło.com jako pierwszy rozgryzł tę sytuację, jednocześnie informując o przyczynach tej przedziwnej sytuacji. Pytanie tylko czy władze i sztab Zagłębia pomyślały, że nikt nie zarejestruje, że na boisku pojawił się zawodnik po poważnej kontuzji, który nawet nie rozpoczął treningów z drużyna i co w tym kluczowe zejdzie po minucie. Najpewniej nikt na to nie liczył i po prostu zdecydowano zaśmiać się prosto w twarz piłkarskim władzom w naszym kraju.
Wszystko to dla pieniędzy, które polskie kluby dostają z Pro Junior System, premiującego kluby stawiające na młodych zawodników. Smoleń jak wcześniej wspominaliśmy zagrał przed kontuzją w siedmiu meczach tego sezonu, a wiec do otrzymania dodatkowych punktów brakowało mu meczów. To wszystko dlatego, iż dodatkowe punkty liczą się od 10 meczów i 450 minut. A ustalono to dlatego, by uniknąć właśnie sztucznego zawyżania wyników w końcówkach sezonu. O ile w przypadku minut Smoleń spełnia wymogi, to jednak brakowało mu trzech spotkań.
Ósmy występ zaliczony w ubiegły weekend nic nie daje, a sztab raczej nie ryzykowałby zdrowia zawodnika żeby klub na tym nic nie zyskał. Dlatego też możemy się spodziewać, że Smoleń wystąpi również w kolejnych dwóch spotkaniach Zagłębia by dać klubowi dodatkowe pieniądze z Pro Junior System. Jest to o tyle smutne, iż w jawny sposób klub odkłada na bok zdrową rywalizację i sportową moralność. Co więcej Zagłębie dalej nie może być pewne utrzymania, dlatego też dziwi fakt, że zamiast skupić się na sportowej walce, to sztab i zawodnicy muszą przejmować się zagrywkami, które najpewniej wyszły z klubowych gabinetów.
Czy warto dla kilkuset tysięcy więcej w klubowej kasie niszczyć dobre imię klubu? Na pewno nie – nawet wobec problemów finansowych Zagłębia Sosnowiec, o których zimą mówiło i pisało się sporo. Klub niebawem zyska nowoczesny stadion i powinien patrzeć w przyszłość i budować swoją markę w zupełnie inny sposób. Zamiast o pozytywnych wydarzeniach boiskowych w wykonaniu Zagłębia na razie możemy dyskutować o kombinacjach i mocno przeciętnej postawie piłkarzy w tym sezonie Fortuna 1. Ligi.