Tutaj było targowisko. A zostanie tu ściernisko

Prezydent Dąbrowy Górniczej postanowił wybrać się na wojnę z mieszkańcami Gołonoga. Poszło o handel na tutejszym targowisku.
W tytule sparafrazowaliśmy słynną piosenkę braci Golec: tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco, ale równie dobrze można by przytoczyć słowa białostocczanina, Krzysztofa Kononowicza: żeby nie było niczego. Nie da się ukryć, że prezydent Marcin Bazylak także dąży do tego, „żeby nie było niczego”. A już na pewno targowiska w Gołonogu. Do realizacji wizji swojej i części dąbrowskich radnych przystąpił z żelazną konsekwencją, bo wczorajsza ilość policji i straży miejskiej w Gołonogu sugerowała raczej obławę na seryjnych morderców, niż na Bogu ducha winnych kupców.
A co się tu dzieje? Okradli kogoś? Jakaś obława? Chyba jakiś wypadek albo zabójstwo.
Takie słowa dało się słyszeć niemal z każdych ust. Zdziwieniu nie było końca, bo do walki z kupcami i kupującymi miasto przygotowało się jak wojsko brytyjskie na atak IRA: na chodnikach pojawiły się betonowe zapory, a wjazd na targowisko blokowały barierki. Skąd takie postępowanie władz miasta?
Kupcy rozjeżdżają trawniki, zostawiają po sobie bałagan, a papiery fruwają po całym terenie. I do tego mieszkańcy pobliskich bloków skarżą się na niedzielne zamieszanie – informuje krótko i lakonicznie dąbrowski urząd miejski.
Urząd chyba jednak jest nieco oderwany od rzeczywistości, bo targ nadal będzie się odbywał, tyle że nieco dalej. Na prywatnym terenie, którego właściciel nie widzi żadnego problemu i już wczoraj kupcy handlowali tam w najlepsze ku zadowoleniu wszystkich. Wszystkich, za wyjątkiem władz miasta.
Handel jest handlem, to musi być rentowne – mówi Tadeusz Tomasik, właściciel prywatnych gruntów, na które wpuścił kupujących i sprzedających z targowiska w Gołonogu – W niedzielę też powinno się dać zarabiać ludziom, przecież tak jest na targu przy ul. Poniatowskiego w Dąbrowie Górniczej. To co? Tu ma być nagle inaczej? – pyta retorycznie nie ukrywając zdziwienia.
Wtórują mu napotkani mieszkańcy:
Przecież tu od lat przyjeżdża ponad 200 sprzedających z Bułgarii. Oferują wspaniałą odzież, bieliznę i obuwie. Komu to przeszkadza???
Tadeuszowi Tomasikowi nie przeszkadzają jak widać ani kupujący, ani sprzedający, ani rzekome fruwające papiery. O braku jakichkolwiek incydentów zaświadcza też Radosław Romanek – komendant dąbrowskiej straży miejskiej:
Jest spokojnie. Pilnujemy, by handlujący nie rozstawiali swoich stanowisk na miejskich terenach, nie wjeżdżali tu samochodami. Mogą sobie na wózkach przywieźć towar, rozstawić się na prywatnym gruncie.
Na dziś, czyli na poniedziałek zaplanowano w dąbrowskim urzędzie spotkanie z gołonoskimi kupcami, aby… znaleźć wyjście z zaistniałej sytuacji. Wygląda zatem na to, że władze Dąbrowy Górniczej realizują starą zasadę rodem z PRL mówiącą, że socjalizm bohatersko pokonuje problemy, które uprzednio sam stworzył.
Mamy nadzieję, że rozmowy będą konstruktywne. W toku wzajemnych ustaleń możemy wspólnie znaleźć odpowiednie rozwiązanie. To targowisko na siebie zarabia, a miasto samo przyznało, że nie poradziło sobie z organizacją handlu w tym miejscu. Można to więc zrobić teraz, z korzyścią dla wszystkich – stwierdza dobitnie radca prawny Zbigniew Dworak, reprezentujący interesy części dąbrowskich handlowców.
Wygląda więc na to, że miasto przegrało już na wstępie, bo zraziło do siebie i mieszkańców Gołonoga, i przyjezdnych, i kupców. Teraz pozostaje rozwiązać problem, który samemu się stworzyło.